Uwielbiam klasycznego miodowca,
tym razem postanowiłam go przygotować w trochę odpimpowanej wersji, z kremem mlecznym.
Idealnie się wszystko spasowało, składniki – może poza mlekiem w proszku – są
proste i prawdopodobnie zawsze obecne. Ale żeby nie brzmiało zbyt idealnie… już
rano zbiłam szklankę. Do tego myślałam, że mnie coś strzeli jak ugniatałam
klejące się ciasto, którym obsmarowałam przy okazji połowę kuchennych szafek (dlatego przy zagniataniu przydałby się pomocnik - nawet małoletni - który
byłby w stanie dosypywać za nas mąkę). Kolejny problem pojawił się przy kremie:
o ile kilka miesięcy temu wyszedł idealnie gęsty przez chwilę nawet po wyjęciu
z lodówki, o tyle teraz… no cóż… Po głębszym przemyśleniu sprawy postanowiłam
winę zwalić na wysokie temperatury nękające okolice. Zła i zrezygnowana
wysmarowałam miodowe ciastka rzadkim kremem i wrzuciłam je do zamrażalnika.
Później, żeby zamaskować ich jawną brzydotę, obtoczyłam w posypkach. Po
pierwszym kęsie zapomniałam o łzach wylanych przy zagniataniu, o walkach z
kremem i o tym, że gdyby nie posypki, kanapki byłyby po prostu brzydkie :)
składniki (4-5 kanapek)
ciasto
260g mąki pszennej
0,5 łyżeczki sody
1,5 łyżki miodu
75g cukru
20g masła
1 jajo
Masło, cukier i miód
podgrzewać na małym ogniu, aż do całkowitego rozpuszczenia cukru, cały czas
mieszając. Po przestudzeniu dodać jajko, wymieszać. Dodawać stopniowo mąkę
wymieszaną z sodą, mieszać a później zagniatać (polecam jednorazowe rękawiczki)
do uzyskania elastycznego ciasta. Wyłożyć na papier do pieczenia, porozgniatać
palcami, po czym przykryć drugim kawałkiem papieru do pieczenia i cienko
rozwałkować. Postarać się uzyskać równy prostokąt, po czym porozcinać nożem na
parzystą ilość równych kwadratów/ prostokątów (u mnie wyszło 10 o wymiarach ok.
8x6cm). To cięcie nie jest konieczne przed pieczeniem, ale znacznie ułatwia
sprawę później. Piec w 180stopniach przez ok. 10 minut. Odstawić do
wystygnięcia, po czym „poprawić” cięcia.
krem (przepis pożyczony od Cukrowej Wróżki)
1/4 szklanki mleka
75g cukru kryształu
1½ szklanki mleka w proszku
130g masła
50g cukru pudru
Mleko i cukier zagotować i odstawić do przestudzenia. Masło utrzeć, dodać przestudzone mleko z cukrem, mleko w proszku i cukier puder. Pojemnik zamknąć/ przykryć szczelnie folią spożywczą i odstawić do lodówki na około 2 godziny. Po tym czasie krem przełożyć do rękawa cukierniczego i ponownie wsadzić na chwilę do lodówki (w razie upałów w ogóle najlepiej do zamrażalnika).
Wycisnąć krem z rękawa na połowę ciastek, drugą połową przykryć. Spływającym kremem obsmarować boki kanapek, wsadzić do zamrażalnika zanim stanie się tragedia :) Kiedy krem już bezpiecznie stężeje, obtaczać boki w posypkach. Przechowywać w zamrażalniku, zjadać zaraz po wyciągnięciu.
Watpliwej urody? Smiem polemizowac! Wygladaja uroczo (a smakuja pewnie jeszcze lepiej :))
OdpowiedzUsuńsmakują bajecznie, ale z wyglądu mimo komplementów zadowolona nie jestem :) może po prostu są bardzo fotogeniczne :)
Usuńaż mi się zachciało miodownika.... mniammmm...
OdpowiedzUsuńślinka cieknie :D
OdpowiedzUsuńJa też nie uważam, że są wątpliwej urody, zakochałam się w nich od razu! :)
OdpowiedzUsuńJak mawiała Julia Child: "never apologize" :D. Smakują na pewno świetnie, pamiętam miodownik babci, więc te smaki do mnie przemawiają :).
OdpowiedzUsuńHeheh ;D
OdpowiedzUsuńwyszły śliczne i tak!
jeju, jaki cudny blog! dlaczego trafiłam tu dopiero teraz?? hm. <3