Czasami karcę się za to,
że skupiłam się w blogu na słodkich wypiekach. Niby mogłabym zmienić to i
tamto, ale z drugiej strony wiem, że nie chciałoby mi się codziennie
obstrzykiwać kolejnych propozycji podania serka wiejskiego ani wszystkich fantastycznych
sałatek, które wychodzą spod moich noży... Ufa! Dlatego postanowiłam, że co
jakiś czas będę polecać aproksymatywne przepisy (nie związane z słodkościami i
wypiekami), które wyjątkowo chciało mi się obfotografować z każdej strony. Tak, o - żeby się wytrawnie wyżyć. Oto
pierwsza, króciutka lista.
Spaghetti
nie-carbonara
Lubię kuchnię włoską z wielu powodów. Mogłabym się rozpisać o
bogactwie smaków i aromatów, ale to takie oczywiste… mi się podoba chyba
najbardziej za to, że w swojej prostocie wpasowuje się w dokładnie każdą
okazję: romantyczna kolacja? teściowie wpadają z zaskoczenia? leniwy wieczór
przed telewizorem? późne skacowane śniadanie w sobotę koło 17? pusta lodówka?
parszywy humor á la
Bridget Jones ? Do tego fundament geniuszu kuchni włoskiej –
ilość składników. Im mniej tym lepiej, bo lepiej czuć smak każdego jak
najwyraźniej. A co jeszcze jest fajne? To, że wbrew pozorom jest naprawdę mało
„sztywnych” przepisów. Moja [włoska] teściowa wrzuca na patelnię co ma pod
ręką/na co ma ochotę, i o to chodzi. Włoski Freestyle w kuchni jest super. Tu razowe
spaghetti z suszonymi pomidorami z oliwy z oliwek, parmezanem i jajkiem (proporcja jak do carbonary). 15 minut i idealny obiad (na każdą okazję) gotowy.
Pieczone ziemniaki
Robiłam je w maju chyba z 5 razy… Proste i przepyszne. Wystarczy pokroić
ziemniaki, wymieszać je z oliwą z oliwek i ulubionymi przyprawami i piec na
papierze w 200stopniach przez 30-45minut (przerzucić na drugą stronę gdzieś w
połowie). U mnie na patyczkach do szaszłyków z brie (nie trzeba zapiekać razem,
jeśli nakłuwamy ciepłe, brie rozpuści się i tak) lub z serkiem typu
philadelphia. Boskie, boskie, boskie…
Szpinakowe roladki
Tu będzie krótko:
rozbity filet z kurczaka, plasterek wędzonej szynki (u mnie prosciutto di
Parma), szpinak. Zwijam wszystko w roladkę, obsmażam z każdej strony na
teflonie, wrzucam do piekarnika. 180stopni, 30minut. "Kochankowi"** smakowało.
W maju lubię:
Krótką wycieczkę do Poznania
Polne kwiaty
Czytać
*postanowiłam zmienić "znak wodny" - krótsze hasełko łatwiej wcisnąć na jakże profesjonalne me wyfotoszopowane zdjęcia :) no i bardziej oddaje charakter bloga - wbrew pozorom stwarzanym przez dzisiejszy wytrawny post.
**nazywanemu w kolejnych odcinkach Kochankiem :)
pieeeczoooneee zieemniaaaczki <3
OdpowiedzUsuńrobię je bardzo podobnie no i fakt faktem, są rewelacyjnie pyszne :)
Hmm też muszę się kiedyś wyżyć tak porządnie w wersji wytrawnej ;) spaghetti mniam, ziemniaczki jeszcze lepsze, a roladki to już w ogóle kosmos smakowy!
OdpowiedzUsuń